poniedziałek, 11 kwietnia 2016

[11] "Nunquam licentia mihi, Zaufaj mi"

Perspektywa Clary:
~kilka godzin wcześniej...
Ostrożnie szłam przez ciemny las, bacznie rozglądając się na boki, jak to zawsze uczył mnie Hodge i inni trenerzy, z którymi zresztą nie bawiłam się tak dobrze, jak właśnie z nim. Każde kroki zbliżały mnie do wejścia w jakąś, jak podejrzewam, pułapkę. Księżyc też nie był mi obojętny, bo tylko dodawał tego brakującego dreszczyku, jakbym już nie czuła się jak w jakimś jebanym horrorze.
- A więc jednak zaszczyciłaś mnie swoją obecnością, księżniczko - natychmiast odwróciłam się w stronę znajomego głosu, upuszczając serafickie ostrze, co wcale nie wydarzyło się przypadkiem. Chłopak, którego zdążyłam już wcześniej poznać, był tak samo czarujący, jak przy poprzednim spotkaniu, ale jednak inny. Jego blond włosy przybrały inną, znacznie ciemniejszą barwę, co można było rozpoznać nawet w ciemności. Oczy, co prawda kiedyś zielone, teraz były brązowe, prawie czarne, a jego rysy twarzy znacznie się wyostrzyły, jakby tak nagle wydoroślał, zostawiając za sobą tamtego chłopaka, w którym w jakimś stopniu się zauroczyłam.
- Księżniczką? - nie zamierzałam pytać o jego nagłą zmianę wyglądu, mając nadzieję, że pierwszy zacznie ten temat.
- Tak - skrzywił się - Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Wcześniej? Przecież jeszcze nigdy się tak do mnie nie zwróciłeś - powiedziałam zmieszana, robiąc krok w tył, co zapewne zauważył, bo na jego twarz natychmiast wkradł się tajemniczy uśmieszek.
- Ostrzegano mnie, że nic nie będziesz pamiętać, ale mimo to spróbuję ci jakoś pomóc - pstryknął palcami, a dookoła niego powstała chmura czarnego dymu, która w jednej chwili przysłoniła wszystko, co do tej pory widziałam - Nunquam licentia mihi, Zaufaj mi - po tych słowach znalazłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu, pełnym starych półek, regałów i książek.
- Patrz uważnie - powiedział chłopak, obejmując mnie ramieniem i znów pstrykając.
Po chwili obok nas przeszły dzieci, podskakując lekko z nogi na nogę. Mała, rudowłosa dziewczynka podeszła do drewnianej lalki, biorąc ją za rękę i delikatnie ciągnąc za sobą.
- Pobawisz się ze mną? - spytała uroczego blondyna, który zapewne był jej starszym bratem.
- Nie mogę, Ry [czyt. Ri], wiesz dobrze, że muszę pomóc ojcu - odpowiedział smutno, przytulając do siebie dziewczynkę.
- Proszę, Ti, tylko na chwilkę - po policzku spłynęła jej pojedyncza, niewinna łza. Było mi jej strasznie szkoda. Wyglądała na zagubioną i samotną, jakby całe dzieciństwo chciała poświęcić zabawie, nie licząc się z konsekwencjami jej słów.
Dokładnie tak jak ja...
- Nadal nic? - spytał, patrząc mi prosto w oczy. Pokręciłam zrezygnowana głową, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Pokażesz mi coś jeszcze? - spytałam cicho, powodując uśmiech na jego twarzy. Chłopak znów pstryknął, przenosząc nas w kolejne, znajome mi miejsce.
Sporych rozmiarów ogród, kwiaty pełne życia i kolorów, ciemnozielone liście na drzewach i te same dzieci siedzące na okrągłym dywaniku.
- Pokazać ci sztuczkę? - spytał chłopiec, biorąc do ręki drewnianą pozytywkę.
- Tak, tak! Pokaż! - krzyczał słodki rudzielec, wymachując rączkami na lewo i prawo.
Chłopiec, którego dziewczynka nazywała Ti, zakręcił delikatnie korbą, dzięki czemu pudełeczko z jakąś uroczą figurką w środku wydało charakterystyczny dźwięk. Uspokajająca melodyjka za dnia, oraz niepokojąca w nocy, zwłaszcza kiedy jesteś sam w domu, skończyła grać, a z pozytywki wyskoczyła mała balerina w różowej sukience.
- To nie była sztuczka! - krzyknęła oburzona dziewczynka, krzyżując ręce na piersi.
- To jeszcze nie koniec - zaśmiał się Ti, po czym ponownie nakręcił skrzyneczkę. Gdy melodia wydała ostatni dźwięk, wieczko się podniosło, a na czerwonej poduszeczce, gdzie jeszcze niedawno była mała laleczka, znajdowała się śliczna bransoletka z kilkoma dziewczęcymi zawieszkami.
- Jest piękna, dziękuję! - krzyknęła rudowłosa, po czym rzuciła się na brata.
Uśmiechnęłam się w duchu, spoglądając ukradkiem na swój nadgarstek, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu nosiłam podobną bransoletę.
- Jedziemy dalej? - spytał, na co ja skinęłam głową, dając mu szansę na ponowne pstryknięcie palcami.
Tym razem znaleźliśmy się w opustoszałym domu, gdzie prawdopodobnie całkiem niedawno wybuchł pożar. Mała, urocza Ry, klęcząca przy swoim braciszku, tuląca go jak jeszcze nigdy wcześniej, której intensywne łzy spływające na ramię chłopca oznaczały jedno. Ti umiera, zostawiając dziewczynkę samą, bez żadnej opieki i pomocy. Obok leżą spalone dokumenty, a ściany, pozbawione jakiegokolwiek koloru o mało co nie runęły razem z ogniem.
- Przepraszam, księżniczko - mówił, trzymając się za gardło - Nie chciałem tego.
Dziewczynka jeszcze bardziej się rozpłakała, wtulając swoją małą główkę jeszcze głębiej w klatkę piersiową brata.
- Nunquam licentia mihi, księżniczko - i zamknął oczy, odchodząc na zawsze.
Jednak mała Ry wiedziała, że zawsze będzie przy niej. Zawsze będzie jej pomagał podejmować decyzje, które będą miały swój ukryty efekt motyla i za którymi będą się czaić różne mroczne tajemnice, o których nawet nie miała pojęcia.
- Pora wracać, princeps - zaśmiał się chłopak, kładąc głowę na moim barku. Uśmiechnęłam się w duchu, czując jego oddech na skroni. Po chwili dookoła nas utworzyła się ta sama chmura dymu, która rozpłynęła się od razu, kiedy znaleźliśmy się w lesie.
- Już rozumiesz? - spytał z troską, trzymając mnie silnie za ramiona. Skinęłam lekko głową, na co ten się zaśmiał - Wiem, że nie, nie musisz kłamać, żeby mnie uszczęśliwić. Ale spokojnie, już niedługo wszystko zrozumiesz.
- Bez ciebie nie dam rady - powiedziałam, ujmując jego dłoń.
- Nunquam licentia mihi, pamiętasz? - uśmiechnął się delikatnie, a w jego oczach pojawiły się łzy. Dopiero teraz zauważyłam pierścień znajdujący się na jego palcu.
Okrągła, srebrna obrączka, rozszerzająca się z każdym milimetrem, z idealnie wygrawerowaną literą "M" na środku oraz dwiema wyrzeźbionymi gwiazdami po bokach, którą nosił każdy członek należący do rodziny Morgensternów.
Ale nim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, ten zniknął, a na jego miejscu pojawiła się mała karteczka.
"Sebastian 
High Street 7A/104
012-062-802"

Na moją twarz, po raz setny chyba, wkradł się uśmiech, a ja, uszczęśliwiona faktem spotkania chłopaka, wyciągnęłam z kieszeni srebrną bransoletkę, którą podarował mi kilkanaście lat temu jako mój starszy brat.
- Pamiętam - powiedziałam, lecz tym razem już do samej siebie.

Perspektywa Jace'a:
Po krótkiej drzemce, dzięki której udało mi się choć odrobinę powstrzymać ból głowy, powędrowałem do sypialni Clary, chcąc dowiedzieć się od niej szczegółów spotkania z tajemniczą osobą. Grzecznie zapukałem, a gdy zamiast zwykłego 'proszę' usłyszałem śmiech mieszany co chwilę z płaczem, wbiegłem do środka, o mały włos nie wyrywając drzwi z zawiasów.
- Co się stało? - spytałem pewien troski, siadając obok rudowłosej na łóżku.
- To niemożliwe - powtarzała, tuląc do siebie drewniane pudełko - To niemożliwe...
Jej głos był cichy i spokojny, z przebłyskami śmiechu i płaczu, jakby jednocześnie cierpiała i dobrze się bawiła.
- Clary, proszę, powiedz mi co się stało - powiedziałem, tuląc dziewczynę do siebie i gładząc delikatnie jej włosy, na co ta tylko pokręciła głową, gwałtownie wstając i podchodząc do okna. Ukryła twarz w dłoniach, głęboko oddychając, jakby próbowała się w jakiś sposób uspokoić.
- Clary... - nie przestawałem.
Podążyłem w jej ślady, również zsuwając się z łóżka. Oparłem się o parapet, przypatrując się dokładnie ukochanej. Było w niej coś tajemniczego, a jednocześnie pociągającego, coś, co nie pozwalało mi wyjść i zostawić ją w spokoju.
- O Boże... - westchnęła, klękając przy ścianie. Schowała głowę w swoje długie włosy, kołysząc się na boki. Jej stan dawał dużo do myślenia, zwłaszcza osobie, która widziałaby ją po raz pierwszy.
Próbowałem dyskretnie do niej podejść, lecz z każdym wykonanym przeze mnie krokiem dziewczyna się odsuwała.
- To niemożliwe, Jace - rzuciła, zanim znów wybuchła głośnym płaczem.
- Powiesz mi, do cholery, o co chodzi? Clary, kurwa, próbuję ci pomóc! - podniosłem głos, uderzając z całej siły pięścią w ogromną szafę, która swoją drogą zajmowała więcej miejsca niż mógłbym się spodziewać przy składaniu jej w całość miesiąc temu.
- Mam brata... mam starszego brata! - krzyknęła, rzucając się na mnie. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie, całując ją delikatnie w czubek głowy.
Faktycznie, ta informacja jest usprawiedliwieniem na stan, w jakim znajduje się teraz Clary. Okłamywana przez te wszystkie lata, że jest jedynaczką... mądre posunięcie, jeśli chodzi o Clave. Jedna gęba mniej do wykarmienia, co oznacza więcej wydatków na broń, zamiast na jedzenie i inne potrzebne środki dla takich jak ja, Izzy, czy Clary.
- Jesteś tego pewna? - spytałem, odsuwając dziewczynę od siebie i zniżając się tak, żeby nasze oczy były na tym samym poziomie.
- Wszystko wskazuje na to, że tak - rzuciła, spoglądając niechętnie gdzieś na bok. Czyli jednak jest jakiś procent szans, że Morgenstern kłamie.
- Wszystko, czyli co dokładnie? - usiadłem na kanapie, ciągnąc za sobą rudowłosą.
- Pokazał mi nasze wspólne wspomnienia, które wcześniej były zablokowane przez...
- Clave - dokończyłem za nią, zagryzając wewnętrzną stronę policzka.
- Tak - dodała - Poza tym jego rysy twarzy są mi tak bardzo znane, ale z drugiej strony tak bardzo obce. Gdy jest blisko czuję, jakbym znała go całe życie, ale gdy tylko się od siebie odsuniemy, jest mi z tym źle, jakbym straciła ważną część siebie. Jace, ja... będę cię teraz potrzebowała bardziej niż kiedykolwiek.
- Clary, zatraciłem się w swoim życiu. Zatraciłem się w nim tak bardzo, że nie dostrzegałem, jak ważnym jego elementem jesteś, ale gdy to zrozumiałem, było już za późno, dlatego teraz zrobię wszystko, by ci to wynagrodzić.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, kładąc dłoń na moim policzku. Spojrzała w moje oczy, w których mogła zobaczyć to, co zawsze chciała usłyszeć i to, co tak naprawdę do niej czuję.
- Dziękuję - powiedziała, muskając lekko moje usta. Gdy to zrobiła, moje wszystkie mięśnie, które do tej pory były wykurwiście spięte, teraz się rozluźniły, dzięki czemu mój oddech również się uspokoił.
- Chyba już pójdę - powiedziała, spoglądając niewinnie gdzieś w bok.
- To twoja sypialnia - zaśmiałem się.
- No tak - dołączyła do mnie, lecz zaraz później przybrała kamienny wyraz twarzy, jakby bała się wszystkiego, co ją otacza. Splotła palce za plecami i zaczęła delikatnie kołysać się w przód i w tył.
- Hej - zacząłem, łapiąc dziewczynę za ramiona - Wyluzuj - uśmiechnąłem się czarująco, przez co odetchnęła z ulgą, odpychając mnie od siebie dłonią.
- W porządku - opadła na łóżko, zapewne zmęczona nagłym przypływem tylu emocji - W takim razie ty wyjdź - zaśmiała się, układając się odpowiednio na materacu, po czym zamknęła oczy i popadła w głęboki sen.
Kocham patrzeć, jak zasypia. Zawsze wtedy chciałbym wejść jej do głowy i zobaczyć, o czym marzy. Chciałbym zobaczyć świat w jej kolorach. Chciałbym zobaczyć tam siebie tak, jak ona mnie postrzega...
Uśmiechnąłem się ostatni raz i wyszedłem, zostawiając ją samą, by w spokoju mogła odpocząć tam, gdzie zabrały ją jej najskrytsze myśli.

Perspektywa Isabelle:
Przeglądałam internet, gdy nagle mój instytucki komputer wydał z siebie cichy dźwięk powiadomienia.
Od: simonXtakagi
Musimy się spotkać w trybie natychmiastowym i mam w dupie to, że planowałaś sobie obejrzeć kolejny odcinek Pamiętników Wampirów, jasne?

Szybko wystukałam na klawiaturze pojedyncze klawisze, wysyłając wiadomość do tego popierdolonego fana anime.
Do: simonXtakagi
Jesteś jakimś pieprzonym czarodziejem, że wiesz, co właśnie miałam zamiar robić, czy po prostu tak dobrze mnie znasz? Nigdzie nie idę, rozumiesz?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź z jego strony, która nie wyglądała, jakby chłopak robił sobie ze mnie żarty. Wiedział, jakie teksty mogą wywołać u mnie nieprzyjemne dreszcze, a jakby dodać do tego fakt, że właśnie wybiła północ, jeszcze bardziej zjebał mi humor, nie mówiąc już o całym podekscytowaniu najnowszą premierą odcinka, na który tak długo czekałam.

Od: simonXtakagi
Czarodziejem może i nie, ale za to demonem już niedługo, jeśli mi nie pomożesz.

Do: simonXtakagi
Już jadę.

Szybko spakowałam w torbę najpotrzebniejsze rzeczy, wybiegając czym prędzej z Instytutu. Szybko odszukałam wzrokiem swojego auta, które w nocy wyglądało jeszcze bardziej zabójczo, niż za dnia. Jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zadowolona z zakupu czegokolwiek, nie mówiąc już o własnym BMW, na które czekałam kilka dobrych miesięcy. Jego zajebiste drzwiczki, które nie dość, że mają przyciemniane szyby, to jeszcze otwierają się w górę. Simon byłby zadowolony z takiego prezentu, zwłaszcza po tym, ile trudu włożył w przygotowania do mojego przyjęcia.
Od razu przeszłam myślami do chłopaka, odpalając silnik samochodu. Biorąc pod uwagę jego ostatnie zachowanie, które można spokojnie zaliczyć do jednych z tych dziwniejszych, mogłabym się spodziewać takiego obrotu spraw. Tyle że nadal nie domyślam się, jak w ogóle do tego doszło, skoro Simon cały czas albo przebywał przed kompem, albo po prostu spał lub trenował w Instytucie, gdzie żaden demon nie ma wstępu. Albo po prostu o czymś nie wiem, co i tak jest niedorzeczne.
W każdym razie moje myśli nie prowadziły do niczego, co mogłoby mi pomóc w odkrywaniu jego tajemnicy, o której zresztą dowiem się już za kilka minut, i to jeszcze w szczegółach. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, jak sprawnie zaparkowałam przed jego mieszkaniem. Na samą myśl, że mam tam wejść przechodziły mnie ciarki. W środku ten budynek wyglądał gorzej niż wszystkie ośrodki psychiatryczne razem wzięte, a co za tym idzie, w każdym kącie mieszka przynajmniej jeden pająk, także wolałabym już zostać pożarta przez demona, niż tam wejść. Zresztą wszystko się pokrywa, bo jeśli zaraz nie znajdę się w środku to Simon rzeczywiście może stać się tą poczwarą, a wtedy już będzie mi to obojętne, z czyich rąk zginę.
Ostrożnie otworzyłam drzwi, które swoją drogą mógłby ktoś porządnie naoliwić. Już nie pierwszy raz przyprawiły mnie o szybsze bicie serca, nie mówiąc już o oknach, których w zasadzie w ogóle nie było. Gdybym nie znała historii tego miejsca, mogłabym uznać, że Simon mieszka w jakimś opuszczonym blokowisku, gdzie aż roi się od upiorów, których tak bardzo się boisz. A prawda jest faktycznie nieco inna, sądząc po teoriach tutejszych mieszkańców. A to ktoś się kręcił w nocy dookoła domu i zupełnie przypadkiem wybił szybę, a to słońce pod nadmiarem ciepła ze strony polarowego koca leżącego na parapecie spowodowało delikatne pęknięcie, które potem przerodziło się w coś dużo większego, a to po prostu okna były za słabe i szyba sama z siebie pękła. NIE. Prawda jest taka, że gdyby te kochane mamusie bardziej pilnowały swoich dzieciaków żadna sytuacja ze zbiciem okna w ogóle nie miałaby miejsca. Ale nie, lepiej zwalić całą winę na wścibskich sąsiadów spod siódemki, czy też na psa drogiej pani Helenki, który w momencie rozbicia szyby spokojnie leżał sobie na trawie w miejscu oddalonym o dobre 2 kilometry od mieszkania Simona. Oczywiście nikt nigdy nie chciał słuchać ani zeznań bruneta, ani kilkuletnich świadków, których ten wynajął, by sprzeciwiły się rodzicielkom i wygadały wszystko straży miejskiej. Młodzi oczywiście mu nie darowali i w zamian zażądali 20$. Może to właśnie dlatego Simon utracił swoje całe oszczędności, które przeznaczone były na e-sportowe kolonie letnie? Kto wie...
Szybkim krokiem przeszłam w stronę windy, czekając aż się otworzy. Weszłam do środka, opierając się o ścianę i wciskając guzik. Nieumyślnie spojrzałam w górę, gdzie zobaczyłam dziwny cień, co zresztą nie wróżyło nic dobrego. Nie zwracając większej uwagi na tajemniczy obiekt, który w każdej chwili może coś pomieszać w kablach małego kwadratu, dzięki czemu prąd w całej kamienicy wysiądzie, skrzyżowałam ręce na piersi i spokojnie czekałam, aż dojadę na wyznaczone miejsce. Kiedy w windzie rozszedł się dźwięk oznaczający, że dojechałam na 3 piętro, natychmiast odsunęłam się od lodowatej szyby, chcąc wyjść na korytarz, gdyż szczerze miałam dosyć tego, że czułam na sobie czyjś wzrok. W momencie, gdy jedną nogę miałam już po drugiej stronie drzwi, ktoś ścisnął mnie za rękę, ciągnąc do tyłu, przez co moje plecy znów zderzyły się z dobrze znajomą mi ścianą. Dziwnie wyglądająca postać zablokowała mi jakąkolwiek drogę ucieczki, jednocześnie wciskając ręką kilkakrotnie każdy możliwy przycisk, sprawiając tym, że drzwi się zamknęły, a jedyne światło oświetlające mały kwadrat zgasło.
- Wiedziałam. Kurwa, wiedziałam - sapnęłam pod nosem, zaciskając ręce w pięści - Pojebało cię? Zepsułeś windę! - wydarłam się, co prawda na nieznajomego, którego i tak miałam w dupie.
- Ups? Wybacz - zaśmiał się, choć jego postawa wyglądała, jakby kompletnie go to nie obchodziło.
- Jak my stąd teraz niby wyjdziemy, hm? - spanikowałam, chcąc przejść bliżej drzwi, by móc choć przez chwilę pooddychać świeżym powietrzem, którego i tak było tu mało.
- Nie wyjdziemy? - wzruszył ramionami, przyglądając się swoim paznokciom, jakby był jakąś ważną osobistością. Jęknęłam zdenerwowana, wywracając oczami, po czym znów odwróciłam się w stronę drzwi, ponownie waląc w nie pięścią.
- Możesz przestać? Proszę? - chwycił mnie za nadgarstek,przyciągając bliżej siebie.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, wyrywając dłoń z jego uścisku. Spojrzałam na niego wymownie, chcąc zobaczyć, co prawda w ciemności, jak mniej więcej wygląda, lecz wszystko zasłaniał nie tylko kaptur, ale i dziwna maska.
- Boisz się? - spytał po chwili ciszy, zapewne słysząc mój głęboki oddech.
- Kogo? Ciebie? - wybuchłam śmiechem, uświadamiając sobie po chwili, że zachowuję się jak ostatnia kretynka.
- Szczerze mówiąc, tak, choć nie o tym mówiłem.
- Och, doprawdy? - podeszłam bliżej niego, piorunując go wzrokiem, co wyglądało nieco komicznie ze względu na mój wzrost.
- Mhm. Radziłbym uciekać - uśmiechnął się tajemniczo, ukazując swoje śnieżno białe zęby, które widoczne były nawet przy tak złym świetle.
- Ciekawe gdzie - machnęłam ręką, nie chcąc już dłużej słuchać jego zbędnego pierdolenia.
Chłopak zaśmiał się cicho, po czym odsuwając się ode mnie, podszedł do tabliczki z guzikami, wciskając kilka z nich jednocześnie, i jeszcze w tej samej sekundzie w środku zapaliło się światło, a drzwi, jak gdyby nigdy nic, otworzyły się, ukazując ten sam korytarz, który widziałam jeszcze kilka minut temu.
- Ty... - wytrzeszczyłam oczy, uświadamiając sobie, że od samego początku chłopak miał pełną kontrolę nad tym, co się dzieje.
- Wiej - wyszeptał, po czym skulił się w średniej wielkości kłębek. Jego mięśnie maksymalnie się napięły, rozrywając znajomą mi koszulkę. Jego paznokcie, których w jednej chwili zaczęłam mu zazdrościć dosłownie zostały wypchnięte przez jakąś nienaturalną siłę na wierzch, a jego skóra przybrała inną, nietypową stronę, którą mogłabym rozpoznać wszędzie.
- Demon - wyszeptałam, kręcąc przecząco głową i zbierając się do natychmiastowej ucieczki. Potykałam się o deski, które nie wiadomo skąd wyrosły z podłogi właśnie w tym momencie. Mój głęboki oddech mieszał się z szybkim biciem mojego serca. Przez to całe ciśnienie, które panowało w budynku momentalnie się podniosło, a ja nie mogłam się nie dziwić, dlaczego alarm przeciwpożarowy się jeszcze nie włączył, a z sufitu nie spłynęły zimne strużki wody. Sprytnie skręciłam w kilka bocznych korytarzy, gubiąc przy tym poczwarę. Stanęłam w miejscu z rękoma przygotowanymi do walki, bacznie nasłuchując każdego kroku, który dosłownie odbijał się echem od ścian. Głośne łomotanie jego małych skrzydeł dał mi znak na to, że jest blisko, a przynajmniej tak mi się wydawało. Przełknęłam bezgłośnie ślinę, nie słysząc już nic od bardzo dawna, jakby demon zatrzymał się w miejscu lub po prostu zniknął. Nagle poczułam gorący oddech na skroni. Zachowałam spokój, zamykając powoli oczy i zaciskając usta w poziomą, wąską linię. Starałam się wstrzymać powietrze jak najdłużej tylko mogę, lecz zamiast tego, wydało mnie bicie serca, które przekroczyło każdy możliwy limit stuknięć na sekundę. Zaraz obok swojego ucha usłyszałam głośny, nienaturalny krzyk, który aż przyprawił mnie o dodatkowe dreszcze na skórze. Szybko zamachnęłam się ręką, wbijając ostrze prosto w ramię demona, co zapewne było jego słabym punktem, gdyż zaczął się drzeć i zwijać na ziemi z bólu. Od razu przybrał ludzką postać, trzymając się kurczowo za swój bark. Spojrzał na mnie z wściekłością gotującą się w jego oczach, po czym zniknął za pierwszą lepszą ścianą.
Oparłam się plecami o lodowate drzwi mieszkania Simona, oddychając ciężko. Przetarłam oczy wewnętrzną stroną dłoni, po czym wyciągnęłam rękę, by zapukać, ale z każdą chwilą, nie wiedzieć czemu, wahałam się coraz bardziej. Miałam dziwne wrażenie, że go tam nie ma, że stała się jakaś krzywda. Albo po prostu czułam do niego coś, czego nie dało się wytłumaczyć w racjonalny sposób. To, co wydarzyło się po imprezie w klubie z jednej strony w ogóle nie powinno mieć miejsca choćby ze względu na naszą długotrwałą przyjaźń, a z drugiej wywołało to u mnie takie emocje, że nie mogę przestać o tym myśleć. Próbowałam wszystkiego co mogłoby sprawić, że wrócę na ziemię, ale to jest silniejsze ode mnie. Nawet nie wiem kiedy moja ręka zastukała w jego drzwi, które chwile potem otworzyły się, ukazując bruneta wyłącznie w czarnych rurkach. Zagryzłam wargę, próbując zachować normalny wyraz twarzy, ale zadziorny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy w momencie, kiedy zauważył, że nie mogę oderwać wzroku od jego klatki piersiowej sprawił, że na moje policzki wpadł rumieniec.
- Szybka jesteś - zaśmiał się, zamykając za mną drzwi.
- W łóżku też? - spytałam, choć sama nie wiedziałam, jak w ogóle te słowa mogły przejść  mi przez gardło w jego obecności.
- Przecież do niczego nie doszło - skrzywił się, siadając na krzesło i jednocześnie opierając łokcie na jego oparciu.
- Więc może wytłumaczysz mi, dlaczego twoje policzki płoną od twojego parszywego kłamstwa? - spiorunowałam go wzrokiem, łapiąc się mimowolnie za głowę. Im dłużej tutaj jestem, tym bardziej odchodzi mi ochota na cokolwiek.
- Przepraszam, nie powinienem w ogóle wykorzystywać tego, że byłaś zalana w trzy dupy - uśmiechnął się delikatnie, a w jego oczach kryła się niewinność, którą tak bardzo w nim uwielbiałam. Machnęłam tylko ręką, podchodząc bliżej niego i tuląc się do jego nagiego torsu. W jednej chwili się opamiętałam i błyskawicznie odsunęłam od chłopaka, stając jakiś metr dalej. Zobaczyłam tylko, jak śmieje się pod nosem, po czym podszedł do okna, podziwiając miejski krajobraz.
- Nie przyszłam tu, żeby patrzeć, jak obserwujesz sobie świat - prychnęłam, zajmując miejsce na łóżku.
- Więc wyjdź - wzruszył ramionami, kompletnie nie przejęty tym, co właśnie powiedział.
- Mam wyjść? Zdajesz sobie sprawę z tego, co powiedziałeś? Wiesz, przez kogo o mało co nie zginęłam, zanim tutaj przyszłam? - wydarłam się na niego, wymachując ręką na prawo i lewo. Miałam dosyć tego, jak Simon mnie traktuje, od kiedy sprawy potoczyły się nieco inaczej.
- Przez kogo, przez demona? - zaśmiał się, krzyżując ręce na piersi.
- C-co? - spytałam z niedowierzenia - Skąd wiesz, że za drzwiami był demon, skoro nawet nie raczyłeś... och - westchnęłam, cofając się kilka kroków do tyłu.
- Wyjaśnię ci - zbliżał się do mnie powoli z wyciągniętymi do przodu rękoma, jakby starał się mnie uspokoić - Wyjaśnię...
- Nie! - rzuciłam w niego małą doniczką, która znajdowała się na szafce, blisko mnie - Nawet nie podchodź! - krzyknęłam, ukrywając twarz w dłonie i cicho popłakując. Brunet wykorzystał okazję i w błyskawicznym tempie znalazł się obok mnie. Ułożył swoje dłonie na mojej talii, przyciągając mnie do siebie.
- Ufasz mi? - spytał, całując mnie delikatnie w czubek głowy. Skinęłam głową, a na jego twarz, mimo że jej nie widziałam, wkradł się uśmiech - Nie zrobię ci krzywdy - wyszeptał mi do ucha, opierając swoją głowę na moim ramieniu - Obiecuję.
Mimo tego, że przed sobą miałam najprawdziwszego demona, nie bałam się. Mało tego, czułam się naprawdę bezpiecznie, gdy był obok. Jego gesty, które skierowane są wyłącznie w moją stronę, jego słowa, dzięki którym się uśmiecham, nawet gdy tego nie chcę. To wszystko sprawia, że moje serce bije znacznie szybciej, niż gdybym przebiegła kilkukilometrowy maraton, a mój brzuch, w którym znajduje się stado motyli, działa zupełnie inaczej, niż w zasadzie powinien.
- Jest już późno, a ja nie jestem w stanie ciebie odprowadzić...
- Dam sobie radę - zapewniłam go.
- Nie - zaśmiał się - Znaczy... wiem, że dasz. Ale chcę, żebyś zasnęła tutaj - odwrócił się lekko do tyłu, spoglądając na łóżko - obok mnie.
- J-jesteś pewien? - spytałam, nieco skrępowana obecną sytuacją. Mimo, że temperatura w pokoju nie przekraczała więcej niż 24°, mogłabym przysiąc, że jej stan znacznie się podniósł... Ścisnęłam w dłoni kawałek koszulki, machając nim delikatnie, by w jakiś sposób schłodzić swoje nagrzane do maksimum ciało. Kątem oka widziałam, jak Simon nie może oderwać wzroku od tego, co właśnie robię. Moje policzki od razu stały się czerwone jak burak, a ja sama przerwałam wykonywanie czynności, która w każdej chwili mogła podniecić chłopaka do tego stopnia, by rzucił się na mnie jak na kawałek mięsa.
Przełknęłam bezgłośnie ślinę, ściągając z siebie koszulkę. Miałam wrażenie, że Simon, nawet gdy miał zamknięte oczy lub był odwrócony tyłem do mnie, dosłownie pożerał mnie wzrokiem. Odpięłam guzik spodni, zsuwając je następnie z nóg. Podeszłam bliżej bruneta, łapiąc go za rękę. Jego oczy nieświadomie się wytrzeszczyły, a brwi wzniosły ku górze, gdy zobaczył moją koronkową bieliznę, która zresztą była moim ostatnim nabytkiem.
- Nie gap się, tylko całuj - zaśmiałam się, kładąc mu dłoń na policzku, który mimo tego, że nie był czerwony, miał bardzo wysoką temperaturę. Chłopak natychmiast wpoił się w moje usta, nabierając przy tym dużo powietrza. Pocałunki, choć na początku skromne i delikatne, później przerodziły się w coś dużo większego, jakby cały świat dookoła nas zniknął, a zostali tylko my, spragnieni tylko siebie nawzajem, na wyłączność. Jego język kreślił mokre znaki dookoła moich ust, przez co moje ciśnienie maksymalnie wzrosło. Zatrzymałam go ręką, uśmiechając się do niego niewinnie.
- Zostanę - poinformowałam - Ale pod jednym warunkiem.
Simon spojrzał się na mnie pytająco.
- Nie skrzywdzisz mnie...

_____________________________________________________________________________________________

Stwierdziłam, że nie będę pisać perspektywy Simona, gdyż uznałam, że jest ona częścią perspektywy Isabelle, a poza tym - nie miałam na nią jakiegoś specjalnego pomysłu. :)
W każdym razie mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Pytania:
1. Czy Clary  powinna zaufać swojemu bratu?
2. Czy Izzy dobrze robi, oddając się Simonowi?

LBA x2:
Przez te kolejne dwa tygodnie nieobecności trochę się naliczyło tych nagród, także może od razu przejdę do pytań.
*za nominację oczywiście dziękuję Ms. Veronika (jej blog*

1 nominacja:
1. Czy ktoś wie o twoich umiejętnościach pisarskich, czy blog jest twoją tajemnicą?
Wiedzą rodzice i kilkoro przyjaciół, ale sam adres bloga jak i to, co się właściwie na nim znajduje jest w 100% anonimowe.

2. Jaką piosenkę byś w tej chwili poleciła?
Ruelle - War of Hearts
Tede - Ostatnia noc

3. Co cię zmotywowało do założenia bloga?
Jakiś ponad rok temu, zaraz po przeczytaniu serii, byłam ciekawa, czy ktoś pisze jakieś fanfiction na jej podstawie, dlatego wpisałam sobie odpowiednie tagi i poczytałam kilka historii. W jedną naprawdę się wciągnęłam i to właśnie dzięki niej zdecydowałam, że w sumie też mogłabym spróbować wymyślić coś swojego. I tak właśnie powstał mój pierwszy blog, a jakieś kilka miesięcy po nim - ten. :)

4. Który przedmiot szkolny najbardziej cię interesuje? Dlaczego?
Bez zważania na oceny i lubienie tego przedmiotu - j. angielski, choćby ze względu na to, że od dziecka interesuję się różnymi miejscami za granicą, a jednym z moich największych marzeń jest wyjazd do USA/UK, dlatego też - czemu nie.

5. Blog to twoje hobby czy pasja?
Pasja.

6. Na jakim instrumencie chciałabyś się nauczyć grać?
Gitara, pianino bądź fortepian.

7. Co sądzisz o kupowaniu używanych książek (internet, antykwariat)?
Jeśli książki nie są aż bardzo zniszczone to oczywiście chętnie bym je do siebie przygarnęła. Nie jest to jakieś dziwne, w końcu książka to książka - bez względu na pochodzenie, jest cudowna.

8. Co cię motywuje do dalszego pisania? Dlaczego?
Komentarze, jak i przyszłość, którą chcę właśnie wiązać m.in. z pisaniem. :)

9. Owoce czy słodycze?
Owoce.

10. Cukier czy miód?
Cukier.

11. Las, góry czy morze?
Las lub morze - nic innego.


2 nominacja:
1. Jakiego utworu ostatnio słuchasz?
The Neighbourhood - Sweater Weather
The Neighbourhood - R.I.P. 2 My Youth
Kat Dahlia - I think i'm in love (nightcore)
Jetta - I'd love to change the world
Project 46 - Reasons

2. Często myślisz o przyszłości, czy może żyjesz chwilą obecną?
Raz tak, raz tak. Często jestem nieobecna duchem, gdyż po prostu sobie bujam w obłokach, ale nigdy nie jest tak, że myślę z przeciążeniem na jedną stronę. Zawsze jest to podzielone na równe, dwie części.

3. Którym żywiołem jesteś?
Zdecydowanie wodą, mimo tego, że totalnie się jej boję.

4. Znienawidzona książka/lektura?
Krzyżacy, pozdrawiam pana Sienkiewicza...

5. Lepiej ci wychodzi rysowanie czy malowanie?
Rysowanie.

6. Ile perełek (książek) zawiera twoja biblioteczka?
Mało, aż wstyd mi się przyznać. :(

7. Czy jesteś dumna ze swojego bloga?
Blog traktuję jak własne dziecko, więc tak. Jak można nie być dumnym ze swojego potomstwa?

8. Beyonce czy Rihanna?
Rihanna.

9. Gdybyś mogła zmienić coś w swoim wyglądzie, co by to było?
Waga, nic poza tym. No, może delikatnie powiększyłabym usta, ale tylko minimalnie, bym nie wyglądała jak Kylie Jenner.

10. Jaka pogoda jest obecnie u ciebie?
Lekko zachmurzone niebo, śliczne zachodzące słońce i równe 13°.

11. Twój ulubiony/e kolor/y?

Czarny, biały, szary, pudrowy róż.

MIŁEGO DNIA!