czwartek, 7 stycznia 2016

[1] "Widziałem Anioła wychodzącego z wody"

 Perspektywa Clary:
Wszystko układało się jak należy. Porządek w pokoju, cicha muzyka w tle, spokój i miauczący kot u boku dodawały mi otuchy. Nałożyłam na siebie wełnianą narzutę i wyszłam z pokoju, zmierzając do instytuckiej kuchni. Co jak co, ale to było jedne z wielu miejsc, w których mogłam pobyć sama z swoimi myślami. A dziś miałam ich wyjątkowy dużo.
- Hej, rudzielcu! - przywitał mnie Simon, mierzwiąc moje niedawno ułożone włosy. Odpowiedziałam mu uśmiechem, choć w głębi duszy czułam do niego nienawiść. Dzisiaj ewidentnie mam zjebany humor, skoro nawet najlepsi przyjaciele sprawiają, że odechciewa mi się żyć.
- Nigdy nie widziałem cię tak wcześnie na nogach - powiedział, mając w planach zapewne rozpoczęcie rozmowy.
- Nie miałam ochoty na leżenie pod kołdrą i gapienie się w ten pęknięty sufit- spojrzałam nonszalancko w górę, po czym wstałam z krzesła i oparłam swój tyłek o biały parapet, o mało co nie strącając doniczki z nowym kwiatem Maryse. Kątem oka zauważył, jak kiwa głową, a zaraz potem, uśmiechnięty, otwiera usta, by coś powiedzieć.
- Spójrz, kto idzie - wskazał głową na ciemny korytarz, w którym chwilę później ujrzałam błyszczące, złote oczy Jace'a - Masz zamiar dziś cały dzień chodzić bez koszulki? Nie sądzę, żebyś nagle polubił ciągłe westchnięcia na twój widok od strony napalonych nastolatek.
- Morda. Na. Kłódkę - wysyczał blondyn, podkreślając wyraźnie każde słowo. Chwilę później wyjął z kieszeni dresów zapalniczkę i paczkę papierosów, którą wyciągnął w moim kierunku w geście "poczęstowania" mnie tym świństwem.
- Przecież wiesz, że nie palę - wzruszył ramionami, po czym zaciągnął się jak nigdy. Moment później poczułam odór dymu wyłaniającego się z jego ust. Nie wiem dlaczego musiał niszczyć sobie zdrowie akurat tym. Nagle Jace dziwnie się wzdrygnął, jakby coś mu się nagle przypomniało.
- Wybacz, zapomniałem, że przy dzieciach się nie pali.
- Och, spierdalaj - fuknęłam.
- Nie, nie, w tym wypadku miałem na myśli Simona - zaśmiał się, wypuszczając z ust kolejne chmury dymu - Tak, wiem, mam spierdalać, nie musisz nic mówić - i wyszedł, wciąż się śmiejąc, prawie dławiąc.
- Czyta mi w myślach, czy jak? - spytał sam siebie, lekko podnosząc kąciki ust do góry. Nie odpowiedziałam, tylko ucałowałam go w policzek na pożegnanie, po czym poszłam w ślady Jace'a i  skierowałam się do pokoju Isabelle.

Perspektywa Jace'a:
To było dziwne uczucie. Przebywanie w jednym pomieszczeniu z osobą, która od niedawna mieszka w twoim sercu i z osobą, która chce ci ją odebrać. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie pokazuję na zewnątrz tych uczuć, jakie rzeczywiście do niej żywię, ale taki jest mój charakter, a ja nie potrafię go zmienić, jeśli w ogóle chcę.
Idę korytarzem, rozglądając się dookoła. Sam nie wiedziałem, dokąd właściwie prowadzą mnie nogi, ale jak zwykle im zaufałem. Szkoda tylko, że kiedyś wpakowały mnie w takie gówno, z którego ciężko było mi wtedy wyjść. Dotarłem do biblioteki. Pamiętam, jak po śmierci ojca chowałem się między regałami przed Aleciem i Iz, gdy na polecenie Maryse musieli mnie zmusić do zjedzenia obiadu.
Dopiero teraz, stojąc w nieznanym mi miejscu uświadomiłem sobie, że wystarczy jedno, głupie wspomnienie, bym zgubił się w tych murach.
Kurwa - pomyślałem, kopiąc w ścianę i zapalając kolejnego papierosa. To już trzeci,odkąd się obudziłem...

Perspektywa Izzy:
- Wsiadam do pociągu, gdziekolwiek mnie zabierze, żałuję tylko, że Ty mnie nie odbierzesz! Nie na tą stronę spadła życia moneta, na... - codzienne fałszowanie przerwało mi skrzypienie drzwi.
- Ty i 4-letni rap? Czy Jace zdążył i ciebie zepsuć? - zaśmiała się moja rudowłosa przyjaciółka, siadając obok mnie na kanapie.
- A zepsuł jeszcze kogoś, prócz Aleca? - dołączyłam do niej, rechocząc jak jeszcze nigdy w moim młodym i pięknym, pełnym chłopaków życiu.
- Nic mi o tym nie wiadomo - powiedziała po położeniu swojej głowy na moich kolanach.
Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Analizowałam w głowie każde pytanie, które miałam ochotę zadać Clary, nim wyjdzie z pokoju i zostawi mnie samą. Nie wiedziałam tylko, w jaki sposób je zadać, by nie była na mnie zła przez kolejne kilka minut.
- Pasujecie do siebie - zaczęłam.
- Kto? - spojrzała na mnie pytająco, a ja odwzajemniłam wzrok mniej więcej w stylu 'Czy ty sobie kurwa ze mnie żartujesz?' - Nie... nie, absolutnie nie. On jest... inny. Jego styl, jego słowa i zachowanie zupełnie nie współgrają z moim ideałem faceta.
- Clary, zrozum. Leonardo DiCaprio się z tobą nigdy nie umówi, więc skończ marzyć i bierz to, co masz!
- Tak, tylko że ja nic nie mam - westchnęła, rzucając swoje ciało na łóżko.
- Dwójka facetów na ciebie leci, w tym jeden od przedszkola! Dziewczyno, bierz te gorące sztuki, bo okazja, by chodzić z dwoma na raz nie zdarza się często.
- Z dwoma na raz? Skończ pierdolić! - wybuchła, rzucając we mnie poduszką.
- No wiesz, z Simonem spotykasz się we wtorki, czwartki i soboty, a z Jacem w poniedziałki, środy i piątki.
- A niedziela?
- Niedziela jest nasza, złotko - mrugnęłam do niej, jednocześnie cicho chichocząc.
Przewróciła oczami, uroczo się uśmiechając, po czym wyskoczyła przez okno. Te jej pierdolone zdolności mnie denerwują. Dlaczego ona może je mieć, a ja nie? W czym do cholery jestem gorsza?

Perspektywa Simona:
Siedziałem w kuchni, pijąc kakao i jednocześnie omawiając z Aleciem jakiś dobry i tani klub. Już 3 tygodnie nigdzie razem nie wychodziliśmy, dlatego najwyższa pora zabrać całą naszą paczkę, by się nieco zabawić. A już zwłaszcza trzeba zabrać Jace'a. Już dawno nie przylizał się do jakiejś laski.
- Pandemonium wydaje się być dobrą opcją - odrzekł Alec, przeglądając zdjęcia w laptopie.
- Czyli co? Informujemy dziewczyny i...
- I Jace'a - zawiadomił, jakbym mógł zapomnieć o najlepszym kumplu.
- I Jace'a - potwierdziłem, chichocząc pod nosem - A potem spotykamy się w holu.
- Nie zapominając oczywiście o godzinnym oczekiwaniu, aż Isabelle wyszykuje i siebie, i Clary.
- I o idealnym ułożeniu włosów Jace'a - przypomniałem, a on się uśmiechnął ze zrozumieniem.
- Tak. O tym też - zaśmiał się, a ja do niego dołączyłem.
- Czyli wychodzi na to, że musimy ubrać nasze seksowne i eleganckie garniaki jakieś 20 minut przed wyjściem? - skinął głową, ukazując przy tym swoje dołeczki w polikach. Kolejna osoba, która ma coś, czego ja nie mam. Nie dziwię się, czemu każdy pyta mnie się o to, czemu przyjaciele nazywają mnie 'życiowym przegrywem' - zarechotałem w myślach, po czym razem z Aleciem udaliśmy się do holu, gdzie nasze drogi się rozeszły.

Perspektywa Aleca:
Siedziałem w salonie, czytając pierwszą lepszą książkę, którą sięgnąłem z pobliskiej półki. Świat w niej przedstawiony był strasznie realistyczny, podobny do naszego Świata Cieni. Wampiry, Wilkołaki, istoty próbujące obronić świat i ich różniące się od siebie charaktery. Miasto miłości, zdrady. Wielki budynek, w którym skryte są najważniejsze tajemnice starszego pokolenia. Ślady, grube mury, pękające sufity są oznaką starości, ale jednocześnie męstwa, odwagi i odpowiedzialności. Dziesiątki pomieszczeń, nawet nie wiadomo do czego potrzebnych. Biblioteka, sala treningowa, ogromny salon, jadalnia i kuchnia. A w każdym z tych pokoi stała jedna osoba, rozwijająca swoje zainteresowania. Blondyni, bruneci, rudzi, szatyni. Czarne stroje i dziwne znaki na ciele. Bronie przypięte do paska spodni. I skupienie wyryte na ich twarzach. Wtem wszystko zniknęło, a miejsce pokoi zastąpiła pusta ściana z obrazem. Widziałem Anioła wychodzącego z wody. Kielich. Miecz.
I nagle zobaczyłem ciemność. Film się urwał. A ja obudziłem się przed portretem samego Razjela.  

5 komentarzy:

  1. "Pamiętam, jak po śmierci ojca chowałem się między regałami przed Aleciem i Iz, gdy na polecenie Maryse musieli mnie zmusić do zjedzenia obiadu."
    Już go uwielbiam ;*
    " zapalając kolejnego papierosa."
    Eeeeeeej ;-; W domu się nie pali ;-;
    "moim młodym i pięknym, pełnym chłopaków życiu."
    Ta skromność xD
    Ja tam na miejscu Clary nie chciałabym się umówić z Leonardo DiCaprio. W końcu on mógłby być jej ojcem ;)
    "Siedziałem w kuchni, pijąc kakao(...)'życiowym przegrywem'"
    Gdyby był naprawdę życiowym przegrywem,to to kakao wylałoby się na niego xD
    "zarechotałem w myślach"
    Tak przegrał życie, że nawet śmiać się już nie umie. Pozostał mu tylko rechot xd
    Wiesz, co sądzę o tym ff. Musisz pisać więcej xD Zrażają mnie trochę te przekleństwa, ale to twój pomysł, więc realizuj go tak jak miałaś w planach. Ja i tak będę czytała ;)
    CZEKAM NA NEXT c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Pzekleństwa, to przekleństwa! Rozdział SUUUPPPPEEEERRR <3 Już mi się podoba! Coś innego...
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega, mega, mega <33
    Te przekleństwa trochę rażą w oczy, ale wiem, że to jest konieczne. Historia rzeczywiście jest inna, niż wszystkie. Palenie, przekleństwa, bożeee <333 Cudo <3
    Czekam na kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń