Bawiłam się o dziwo świetnie. Zwykle nie chodziłam na TAKIE imprezy, gdzie muzyka przyprawia mnie o silne bóle brzucha, alkohol jest wszędzie, nawet pod moimi nogami, a demony mają wolne od swojej niepapierkowej roboty. Wyszłam na tyły budynku, by odetchnąć trochę świeżym powietrzem. W środku było zdecydowanie za gorąco.
Na dachu małej kawiarenki, który był połączony z Pandemonium, zauważyłam Jace'a. Uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie, co powiedział mi jeszcze kilka godzin temu. Pobiegłam w jego stronę, wspinając się po ścianie. Normalnie byłoby to niemożliwe, gdyby nie fakt, że jestem Nocną Łowczynią. NAJLEPSZĄ Nocną Łowczynią, jaką świat widział. Zapewniam każdego, że w przyszłości będą o mnie pisać w Księdze, tak jak pisali o mojej matce. W końcu po kimś muszę mieć te niezwykłe zdolności, prawda?
Podeszłam chwiejnym krokiem bliżej blondyna, tak jak to robią rasowe modelki. Kurwa, co się ze mną dzieje... - pomyślałam, od razu zmieniając typ chodu, zupełnie jak w Simsach 4.
- Po co przyszłaś? - spytał, jak zwykle zaciągając się papierosem.
- Bo ty tu jesteś - zawahałam się, gdy to mówiłam. Usiadłam obok niego, na skraju dachu, wyciągając z paczki jedną fajkę, zapalając ją zapalniczką, a potem dławiąc się dymem w moich ustach. Jestem popieprzona, aż dziwię się, że jeszcze nikt mi tego nie powiedział.
- Nie pal. Tobie nie wypada.
- Dlaczego? - spytałam, starając się zachować spokój.
- Jesteś zbyt śliczna, by zatruwać się tym gównem - powiedział, odczekał jakieś dwie sekundy, a potem na mnie spojrzał. Prosto w moje szmaragdowe oczy, które właśnie w tej chwili lśniły w blasku księżyca. Lecz gdy tylko ten schował się za budynkiem, czar znikł, a Jace znów wgapiał się w krajobraz przed sobą. Choć w zasadzie nie było tam nic ciekawego, prócz namalowanych znaków i napisów farbą w spray'u. Sztuka uliczna kręciła mnie od dziecka. Zawsze chciałam kiedyś namalować coś na ścianie, a nie na kartce w szkicowniku. Coś dla kogoś, a nie dla samej siebie. Coś niezwykłego, by ludzie podziwiali to na każdym kroku. Byłam raz w niezwykłym mieście, gdzie dosłownie wszystko było ozdobione właśnie w takim stylu. Biblioteka, sklepy, galerie, restauracje. Nawet ulice i chodniki. Nie wiem po co i dlaczego, ale mam wielką chęć tam teraz wrócić.
- Coś kręcisz, przyznaj - w końcu odważyłam się, by powiedzieć cokolwiek.
- Ty mnie kręcisz, Clary.
I cisza. Ta cholerna, nieprzyjemna, krępująca cisza, którą jak zwykle ja musiałam przerwać.
- Od kiedy?
- Co? - spojrzał na mnie, nie rozumiejąc, o co mi dokładnie chodzi, choć ja wiedziałam, że kłamie.
- Wiesz co - zrezygnowany spojrzał w dół, na swoje nogi.
- Nie sądziłem, że twoje moce są aż tak silne - zaśmiał się - Od kilku miesięcy.
- Jakoś tego nie okazywałeś - zaśmiałam się lekko, unosząc kąciki ust w górę.
- Okazywałem. Ale na swój własny sposób - dołączył do mnie, po czym znów spojrzał mi w oczy - Powinniśmy iść - pokiwałam głową, umiejętnie wstając z, o dziwo, miękkiego dachu.
Poszłam wolnym krokiem przed siebie, dokładnie obserwując, jak moje stopy tańczą na krawędzi. Usłyszałam dziwny dźwięk, jakby coś metalowego się poruszyło pod wpływem czyjegoś nacisku. Gdy się obejrzałam, nikogo nie było. Nawet blondyna, który jeszcze jakąś minutę temu wyznał mi miłość.
- Jace? - zawołałam, rozglądając się dokładnie wkoło - Jace?! - ponowiłam.
Podeszłam bliżej rynny dachu, gdzie jeszcze niedawno oboje siedzieliśmy.
- Jace! - krzyknęłam przerażona na widok złotookiego, ledwo trzymającego się metalowego łomu, wystającego z nie wiadomo skąd. Wyciągnęłam ku niemu rękę, lecz nim ją zdążył ująć, ześlizgnął się w dół, wydając z siebie cichy jęk bólu, a potem głośny krzyk, jakby obdzierano go ze skóry.
- Jace! - krzyknęłam, skacząc za nim i łamiąc przy tym wszystkie prawa fizyki. Normalnie człowiek mógłby się zabić z tak dużej wysokości. Zdecydowanie jest za wysoko, by przeżyć. Nawet jeśli, to albo kręgosłup, albo czaszka byłaby uszkodzona, co prędzej, czy później doprowadziłoby i tak do śmierci. Przerażona i ze łzami w oczach spojrzałam na blondyna, który po chwili otworzył oczy.
- Jestem w niebie? - spytał - Bo przed sobą właśnie widzę prawdziwego anioła! - zarumieniłam się lekko, pomagając mu wstać.
- Jeśli ten syf nazywasz niebem, to ja chyba wolę trafić do piekła - zaśmiałam się, uderzającego z łokcia w ramię, po czym od razu przejrzał na oczy.
- Wybacz - wydał z siebie cichy, ale uroczy śmiech, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz.
Perspektywa Jace'a:
- Jakim cudem jeszcze żyjesz? - spytała, a ja wzruszyłem ramionami.
- Miałem szczęście.
- Cholerne szczęście - zapewniła - Chyba że...
- O co ci chodzi?
- Chodź - pociągnęła mnie za sobą. O mało co nie straciłem równowagi, zapominając o jej niezwykłej szybkości i sile. Nim się obejrzałem, staliśmy przed wysokim budynkiem.
- Ile to coś ma pięter? - spytałem, zaciekawiony.
- 19 - odpowiedziała, uśmiechając się szeroko - Wjedziemy windą na sam czubek. Tam dowiesz się reszty planu, ok? - nie odpowiedziałem, tylko wcisnąłem guzik z numerem 19.
- Więc? - spytałem, gdy dotarliśmy na miejsce.
- Skoczymy stąd w dół. Razem. Jeśli moje przypuszczenia są dobre, powinieneś przeżyć.
- Powinieneś?! A jeśli nie?!
- Wtedy będę mogła w końcu umówić się z Simonem - puściła mi oczko.
- Pojebało cię... - powiedziałem cicho, stając na krawędzi dachu i patrząc w dół.
Jeśli to dla niej zrobię i nie przeżyję, będę leżeć tam plackiem. Mówiąc "zrobię dla ciebie wszystko" nie myślałem, że kiedyś zaproponuje mi TO.
- Hej - podeszła bliżej, łapiąc mnie za rękę - Zaufaj mi.
Chuj, raz się żyje. Spojrzałem przed siebie, zamknąłem oczy i głośno westchnąłem.
- 3... - zacząłem odliczać - 2...1...już - i zrobiłem krok do przodu, modląc się o to, by po wylądowaniu na ziemi nadal móc oddychać. Nadal żyć, choćby dla niej, dla Aleca. Dla samego siebie.
Gdy poczułem, jak bezpiecznie ląduję, jak nie słyszę żadnego dźwięku łamanej kości, jestem pod ogromnym wrażeniem.
- Jakim cudem...? - spytałem samego siebie.
- Takim, że nie wiem skąd, nie wiem jak i nie wiem dlaczego masz taką moc, jak ja.
- Taką moc, jak ty? - spytałem, niedowierzając.
- Tylko jedną, nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego.
- O ja pierdole... - powiedziałem cicho, by nikt w pobliżu nie usłyszał wypowiedzianych przeze mnie słów. Choć i tak nas nie widzieli, co nawet jest nam na rękę. Wątpię, by mieli nadal normalne życie, gdyby zobaczyli, jak chłopak i dziewczyna, do tego ruda, skaczą z 19 piętra i nadal żyją.
- Gratuluję, Jasie Waylandzie - położyła dłonie na moim ramieniu, stając na palcach i lekko muskając mój policzek. Nie jestem pewny, czy to działo się naprawdę, czy to tylko moja cholerna wyobraźnia. O tej chwili już niczego nie jestem pewny.
- Lepiej będzie, jeśli wrócimy do Pandemonium. Coś sądzę, że reszta jest po kilku drinkach, ledwo stoją na nogach, gdy my bawimy się tak samo dobrze, i to bez alkoholu.
- Naprawdę chcesz tam wracać? A może wolisz poszaleć na dachach, skacząc z budynków i czując adrenalinę, jakiej nie czułeś nawet wtedy, kiedy zwiewałeś z lekcji w szkole?
- Ok, przekonałaś mnie.
- Dziwne, że to ty tego nie zaproponowałeś.
- Bo wolę zaproponować coś innego - uniosłem brwi w górę, w dół. I tak w kółko. Niestety, skończyło się to tak, że leżałem na ziemi, półprzytomny z lekko czerwonym policzkiem, na którym była odciśnięta dłoń Clary.
- Byłoby lżej, gdybym nie miała tej pierdolonej siły. Wybacz - wyciągnęła dłoń do przodu, by pomóc mi wstać, lecz ja byłem pierwszy i, tym razem, szybszy. Po chwili leżała razem ze mną, a raczej na mnie. Nasze spojrzenia znalazły się na tym samym poziomie. Dzieliły nas tylko marne centymetry. Kilka centymetrów od tego, bym poczuł jej oddech na swojej skórze, bym wpoił się w jej czerwone usta sprawiając, że będą jeszcze bardziej czerwone. Błagałem Razjela w myślach, by pozwolił mi to wykorzystać. Lecz zanim zdążyłem zrobić jakikolwiek ruch, ta zdążyła wstać. Razjel i tak gówno by zrobił. Bez Miecza Anioła nie mógł nawet wysłuchać moich próśb.
Otrzepała swoją nową sukienkę z piachu, klnąc co chwilę.
- Nie rób tego - powiedziałem stanowczo, bezsilnie.
- Nie robić czego? - spytała, nie odrywając wzroku z sukienki i wciąż wymachując rękoma, by materiał wyglądał tak, jak dawniej.
- Nie klnij.
- Znowu chcesz decydować za mnie?
Nie, po prostu tobie nie wypada - chciałem powiedzieć - Jesteś jedyna w swoim rodzaju, przekleństwa nie mogą przechodzić przez twoje delikatne gardło. Jesteś księżniczką. Moją księżniczką. A księżniczki nie klną, zrozum - lecz niestety, nie takie słowa wymówiłem na głos.
- Nie chcę. Nigdy nie chciałem. Zresztą, nieważne. Rób co chcesz - powiedziałem zrezygnowany, zmierzając powoli ku klubowi - Wiesz co, zmieniłem zdanie. Jak chcesz, idź sobie poskakać z tych pierdolonych wysokości, ja wracam - odrzekłem, nawet na nią nie patrząc. Obserwowałem tylko, jak moje nogi same mnie prowadzą, idąc kamienną dróżką. Gdy się obejrzałem, dziewczyny już nie było. Pozostała po niej tylko ciemność, ślady stóp i... sukienka. Niewiarygodne... przebrała się szybciej, niż gdyby Izzy spaliła tosty.
Wzruszyłem ramionami, schowałem ręce do kieszeni bluzy i skierowałem się z powrotem do Pandemonium, cały czas myśląc o Clary. A co, jeśli coś jej się stanie? Może i ma te swoje zdolności, ale nie będą w stanie obronić ją przed demonem lub jakąkolwiek inną istotą ze Świata Cieni.
Nie wierzę w to, jak bardzo jedna osoba może zmienić życie człowieka. Wystarczy tylko jej spojrzenie, jej dotyk, jej głos, bym stracił myśli. Przez tyle lat żyłem w błędzie, myśląc, że miłość zabija. Jest tylko cierpieniem, dzięki któremu codziennie wieczorem będziemy wylewać łzy w poduszkę. Ale to nie prawda... To ona nauczyła mnie kochać. Naprawdę kochać...
To uczucie, gdy jest blisko... Starasz się reagować neutralnie, lecz twoje serce nagle zaczyna szybciej bić, oddychasz dwa razy szybciej, jakbyś przebiegł maraton. Podchodzisz bliżej niej, delikatnie muskasz jej policzek, wargi. Czujesz jej oddech na swojej skórze. Badasz jej oddziaływania na nowo. Ale w końcu uświadamiasz sobie, że to tylko twoja wyobraźnia, płatająca ci figle za każdym razem, gdy o niej pomyślisz. Że to tylko bajka, tyle że ta nie kończy się happy endem. i że ona tak naprawdę nie jest twoja. Nigdy nie była. I nie będzie, bo jesteś pieprzonym idiotą nie potrafiącym przyznać się do własnego błędu.
Tak właśnie jest...
Perspektywa Izzy:
Alkohol tu, alkohol tam. Gdy tylko patrzę na te kolorowe kieliszki przypomina mi się dzieciństwo i to, gdy razem z Aleciem w Sylwestra wypiliśmy przez słomkę szklankę wódki, a potem przez kilka godzin Cisi Bracia płukali nam żołądek. A może to był tylko sen...?
- Mogę prosić piękną damę do tańca? - spytał jakiś obcy mi brunet.
- Piękna dama nie chce mieć podeptanych nowych butów, spierdalaj.
- No co? - spytałam się Simona, gdy gościu, którego przed chwilą spławiłam, sobie poszedł.
- To nie są nowe buty - parsknął śmiechem,gdy ja starałam się być całkiem poważna.
- Wiem, że nie, ale co miałam mu niby powiedzieć? 'Przykro mi, ale śmierdzi ci z ryja alkoholem, więc najpierw się ogarnij, a potem pogadamy inaczej'?
- A może po prostu 'Nie, dziękuję'? - spojrzał na mnie wymownie, jakbym popełniła największy błąd na świecie.
- A przypominasz sobie, kiedy ostatnio byłam miła dla kogoś obcego?
- Dobrze, że to podkreśliłaś - zaśmiał się, po czym upił łyk wina - Zatańczysz?
- Och, doprawdy? - zrobił maślane oczka. Cholera, dobrze wie, jak to na mnie działa... - No dobra, ale tylko jeden taniec - ujęłam jego dłoń. W sumie to dobrze, że w ogóle mi ją podał. Znając nasze szczęście albo ja, albo on zgubilibyśmy się wśród tylu ludzi.
Byliśmy coraz bliżej parkietu. Z każdym krokiem wyraźniej słyszałam muzykę, która dosłownie grała mi w brzuchu, a przynajmniej takie uczucie mi towarzyszyło, i która zaczynała się powoli kończyć. Mam tylko nadzieję, że akurat, gdy wejdziemy na środek sali, nie zagrają wolnego kawałka. Och, jak ja nienawidzę tych przytulanek, tych uścisków, buziaków, ugh. To jest tak cholernie romantyczne, że aż chce mi się wymiotować na samą myśl o tym. Choć z drugiej strony może to być sprawka kilku piw i drinków, ale kto by się tym przejmował... Może gdy mu zwymiotuję na buty to odechce mu się ze mną tańczyć? A może mnie znienawidzi i będę musiała wynieść się z Nowego Jorku, bo Simon to jedyna osoba, która tak naprawdę mnie ostatnio rozumie?
- Przepraszam pana - och, za dużo myślę, a za mało się skupiam na drodze. To już druga osoba, na którą wpadłam. Ale za to pierwsza, której dodatkowo nadepnęłam na buta. Normalnie strzał w dziesiątkę!
Wtem zobaczyłam, jak wszyscy nagle zmieniają swoje pozycje. Tulą się do siebie i delikatnie kołyszą. O nie, tylko nie to. Szybko Iz, myśl, jak się z tego wywinąć.
- Muszę iść do toalety, sorry - uśmiechnęłam się głupio, po czym próbowałam wydostać się jakoś z tłumu, lecz zostałam pociągnięta za rękę.
- To tylko kilka minut obejmowania się i trzymania w ramionach, dasz radę...
- Chciałeś powiedzieć 'kilka minut tortur', tak?
- Izzy, proszę. Dla mnie...
- For you? Chyba sobie żartujesz...
Ale on tak ładnie prosi, zrób to dla niego!
Pewnie nadepnie ci na nogę, idź do tego cholernego kibla!
Mhm, i mam posłuchać swojej szatańskiej podświadomości, czy może tej drugiej, o duszy aniołka? Och, proszę, kto to wymyślił...
- No dobrze... niech ci będzie - powiedziałam po chwili, a ten zadowolony objął mnie w talii i lekko przyciągnął do siebie. A mi pozostało tylko położenie mu rąk na ramionach i odliczanie do końca piosenki. Aż miałam ochotę spytać się DJ'a, kiedy skończy się ten kawałek wprowadzający mnie powoli do Miasta Kości, lecz nie chciałam wyjść na chamską sukę, no i znając to szczęście, które jest ze mną od ponad 16 lat, pewnie sequelem tej nutki nie byłyby jakieś głośne dźwięki, niczym Chopin na haju, tylko spokojne, wolne nutki, niczym Jezioro Łabędzie Czajkowskiego.
Tak, witaj w mojej życiowej parodii.
Perspektywa Simona:
~x godzin później...
Obudziłem się w pokoju, który nie przypominał mi mojej sypialni. Był podejrzanie różowy, na ścianach wisiały plakaty Justina Biebera, One Direction i Eda Sheerana, a w kątach walały się babskie ciuchy i bielizna z koronką. Tak, to zdecydowanie nie jest mój pokój.
Przeciągnąłem się, po czym ruszyłem do łazienki. Orzeźwiający prysznic dobrze mi zrobił, a atmosfery dodawał mi płyn do kąpieli o zapachu mięty i imbiru. Spryskałem swoje ciało moim ulubionym dezodorantem, opasałem się ręcznikiem i wyszedłem z łazienki z głową pełną pytań.
Skoro to nie jest mój pokój, to skąd w łazience wzięły się moje ulubione perfumy?
Dlaczego łazienka jest identyczna do tej mojej, skoro ściany w sypialni są różowe?
Dlaczego na ścianach w pokoju wiszą plakaty akurat tych wykonawców, a nie najprzystojniejszych aktorów, jakich świat widział, czyli Roberta Sheehan, Jamiego Cambella Bowera i Matthewa Daddario?
Do czego zmierza ten świat...
Gdy wróciłem do sypialni z zamiarem znalezienia w szafie jakiś czystych ubrań, zauważyłem Isabelle leżącą w łóżku. Nago... Gdy tylko wymieniliśmy spojrzenia, dziewczyna natychmiast okryła się kołdrą, bym tylko nie zobaczył jej krągłości. Och, doprawdy? Po Iz bym się tego wyjątkowo nie spodziewał. Nie, żebym traktował ją jak prostytutkę... Po prostu, ach, zresztą. Po chuj będę się tłumaczył przed samym sobą?
- Co ty tutaj robisz? - spytała, prawie szeptem.
- Ty mi to powiedz, nic nie pamiętam.
- To sobie przypomnij! - tym razem już krzyknęła, a raczej syknęła. Miała łzy w oczach, które powodowały u mnie ogromny ból. Dlaczego płacze z tak głupiego powodu? A może po prostu się boi, że w takim wieku może zajść w nieplanowaną ciążę? Choć z drugiej strony jest to niemożliwe ze względu na krew płynącą w jej żyłach. Nocni Łowcy są bardziej odporni na takie i inne rzeczy.
- Mam nadzieję, że zastanawiasz się nad sensownym wytłumaczeniem tej sytuacji.
- A ja mam nadzieję, że przestaniesz majaczyć, weźmiesz się w garść i najprościej w świecie powiesz mi, dlaczego ryczysz! - uniosłem się, niepotrzebnie, mogąc doprowadzić ją do wylewu jeszcze większej ilości łez. Z doświadczenia wiem, że laski nie lubią, kiedy się na nie krzyczy.
- Wyjdź stąd - powiedziała łagodnie, spokojnie. Jakby w ogóle nie ruszyło ją to, że uniosłem na nią głos. Chyba źle ją oceniłem... - Wyjdź stąd! - krzyknęła, rzucając we mnie poduszką. Tak, zdecydowanie źle ją oceniłem. Ma dobrego cela, a poza tym jest zajebistą wojowniczką. Szkoda, że takie postacie nie są dostępne w grach komputerowych. W tym wypadku wszystkie wieże w Far Cray'u byłyby moje!
Wyszedłem, zostawiając ją samą. Może powiadomiłbym Clary, by wpadła w wolnym czasie do Iz? Jeśli tylko byłbym 100% pewny, że nie zastanę jej w łóżku z jace'em, zrobiłbym to. Niestety, jestem pewny zaledwie na 45%, że jest sama, a to stanowczo za mało.
Zamiast do pokoju mojej rudowłosej przyjaciółki udałem się do kuchni, gdzie mogłem się odprężyć, upijając łyk ze szklanki wody z aspiryną. Tak, dokładnie tego było mi trzeba...
Perspektywa Aleca:
- Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny?! Jesteś najstarszy, a zachowałeś się gorzej niż dzieci w przedszkolu! - głos Maryse rozbrzmiewał w całym pokoju. Dziwiłem się, dlaczego te ściany jeszcze stoją, a nie leżą pod postacią gruzu.
- Uspokój się, mamo. Miałem wszystko pod kontrolą...
- Nic nie miałeś pod kontrolą, zresztą jak zawsze. Nie wiem, jakim cudem nadal żyjesz. Było tyle chwil, w których mógł cię rozszarpać demon, tyle chwil... ale nie, twoje cholerne szczęście pokazało rogi i albo uratowałeś się sam, albo ktoś musiał ci chronić tyłek!
- Nie wiesz, jak było i nie wiesz, co tam robiłem! W ogóle gówno wiesz! Nie możesz mi nic zarzucić, rozumiesz? Nie widziałaś na własne oczy, co zaszło w klubie, a twój jebany świadek gówno mnie obchodzi! Równie dobrze mógłbym sam komuś zapłacić, by nawtykał ci bzdur na temat Iz, ale tego nie zrobię, bo w porównaniu do ciebie umiem zatroszczyć się o innych, a nie na każdym kroku ich wyzywać! Mam już tego serdecznie dosyć! Skoro tak bardzo przeszkadza ci moje zachowanie, to mogłaś poświęcić choć trochę czasu na wychowanie mnie, a nie na uganianie się za chłopakami, którzy i tak mieli cię w dupie! - krzyczałem, co chwilę podkreślając niektóre słowa, a na sam koniec i tak trzaskając drzwiami.
Po tym, jak wyszedłem, nie słyszałem już nic. Nawet cichego płaczu z jej strony. Nie dość, że nie interesuje się synem, to jeszcze poniżającymi ją słowami wypowiedzianymi z moich ust. Żałosne.
Teraz nareszcie rozumiem, co miała na myśli Clary, gdy mówiła, jak dobrze jest jej bez rodziców. Faktycznie, w moim przypadku byłoby mi łatwiej bez Maryse. Przynajmniej nie musiałbym wysłuchiwać, jaki to jestem zły, a jaka Izzy wspaniała, bo biorąc to pod uwagę to nie jest to perfekcyjny rodzic, prawda?
Tak... a niech ktoś mi tylko zarzuci, że mam zajebiste życie. Obiecuję, że ten ktoś będzie leżeć na ziemi, być może pozbawiony krwi. No chyba, że to będzie Jace. Wtedy to prędzej ja wyląduję na glebie, niż on.
*przekleństwa użyte w rozdziałach są konieczne ze względu na fabułę i charakter bohaterów*
+LBA x2
Za nominację dziękuję Voodoo Doll i Córce Razjela, to wiele dla mnie znaczy ❤
Pytania od Voodoo Doll:
1. Masz postanowienie noworoczne?
Tak, w tym roku wyjątkowo jest to 'dążenie do spełnienia swoich marzeń'.
2. Ulubiona książka?
"Dary Anioła" - to się nie zmieni. Jednak jeśli miałabym wybrać jedną książkę, byłaby to "Amore 14" Federica Mocci, czyli twórcy m.in "3 metry nad niebem".
3. Od kiedy piszesz?
Tak naprawdę od dziecka. Pamiętam, jak mając jakieś9 lat pisałam swoje własne, dziwne i mające być straszne - historie.
4. Ulubiony sport?
Łyżwiarstwo - od zawsze, na zawsze.
5. Jaki zespół lubisz najbardziej?
Bars and Melody.
6. Jaki film ostatnio oglądałaś?
"Szkoła Uczuć" - film godny polecenia, szczególnie dla tych, którzy lubią sobie popłakać.
7. Kim chcesz być w przyszłości?
To pytanie się powtarza, ale mogę odpowiedzieć na nie raz jeszcze. Psychologiem, stewardessą lub po prostu pisarką.
8. Gdzie chciałabyś wyjechać?
Francja, Anglia - mam ogromny sentyment do tych krajów, sama nie wiem dlaczego. Jakoś od małego mnie interesują.
Pytania od Córki Razjela:
1. Czy lubisz zwierzęta?
Uwielbiam, a do moich ulubieńców zaliczają się konie, psy i wszelkie gryzonie.
2. Twój ulubiony przedmiot w szkole?
J.polski, chyba nie muszę mówić, dlaczego.
3. Jaki rodzaj książek najbardziej lubisz?
Jakoś najbardziej fascynują mnie Fantasy z lekką nutką romantyki.
4. Twój ulubiony kolor?
Czarny, biały,pudrowy róż i wszystkie odcienie fioletu.
5. Masz rodzeństwo? Jeśli tak to jak się nazywają?
Przyrodni brat - Łukasz. Kocham tego idiotę, ale często mnie denerwuje.
6. Co najbardziej lubisz jeść?
Wszystko, tak w skrócie.
7. Jaki jest twój ulubiony cytat?
Poza książkowymi cytatami nie mam żadnego, ale jeśli chodzi o te z książek to nie potrafię wybrać. Ale na pewno jest to jakiś z DA.
8. Jaką miałaś największą wtopę w życiu?
Myślę, że nieświadome wymówienie przekleństwa przy rodzicach. Miałam wtedy z nimi poważną rozmowę i posiedzenie na 'słoniku'.
TO JEST BOSKIE <333!
OdpowiedzUsuńJeszcze to LBA, przez które tyle się dowiedziałam :D
Rozdział mega, przecież wiesz *-*
Perspektywa Izzy po prostu genialna, śmiałam się jak głupia, aż mama mi wbiła do pokoju XD
A Clace takie ooo... <3 Uroczy są, no naprawdę <3 Już nie mogę się doczekać, kiedy będą oficjalnie razem *-* Jace taki kochany, tak się o nią troszczy <3 Normalnie pomarzyć o takim chłopaku (no, jedyne, co jest złe, ale również podniecające to to, że pali). A Sizzy w łóżku, bożeee XDD Co tu się dzieje XD Rozwijasz się, brawo, kc <3
"- Jesteś zbyt śliczna, by zatruwać się tym gównem"
OdpowiedzUsuńCzyli Jace nie uważa, że jest śliczny, by palić ;-;
"które właśnie w tej chwili lśniły w blasku księżyca"
Skąd ty wiesz, że ci oczy w blasku księżyca lśnią?
"Nawet blondyna, który jeszcze jakąś minutę temu wyznał mi miłość."
Kurczę, nie zauważyłam tego. Ja to zawsze jestem jakaś do tyłu ;-; W którym momencie on powiedział "Och, kocham cię, Clarisso, och, och"?
"ale uroczy śmiech"
Jak już nawet śmiech jest uroczy to coś się kroi
" Skoczymy stąd w dół. Razem. Jeśli moje przypuszczenia są dobre, powinieneś przeżyć."
Zdecydowanie była pod wpływem, żeby coś takiego zaproponować i w ogóle się tym nie przejąć xD
" raz się żyje"
Najwyżej tego nie przeżyjesz c:
"Taką moc, jak ty"
Tylko nie rodzeństwo, tylko nie to, błagam ;_;
"do tego ruda"
Tak, trzeba było zaznaczyć, że jest ruda :')
"Znowu chcesz decydować za mnie?"
Oj, Jace, w co ty się pakujesz? Próbujesz rozkazywać dziewczynie? Nie wyjdziesz na tym dobrze...
"Alkohol tu, alkohol tam."
Hahaha xD
"Dlaczego na ścianach w pokoju wiszą plakaty akurat tych wykonawców, a nie najprzystojniejszych aktorów, jakich świat widział, czyli Roberta Sheehan, Jamiego Cambella Bowera i Matthewa Daddario?"
Czyli, że Simon by powiesił sobie kolesi w pokoju xD
Wiesz, jak wiele czasu zajęło mi pisanie komentarza. Jestem po tym tak wykończona, że tylko szybko to podsumuję xD
MEGA *.*, ale są takie długie, że nie ogarniam xD
Mega, nie mogę doczekać się Clace ♥
OdpowiedzUsuńDodawaj szybko nexta!!!
Przy perspektywie Iz i Simona się uśmiałam, dzięki za poprawienie humoru ^^ ♥
Jesteś mega, tak jak twoje rozdziały ♥
Mam nadzieję, że ten blog nie zakończy się zbyt szybko :( i będzie trwać dłużej niż poprzedni.
Pozdrowionka :D!